Rozmowa Tygodnia z Magdaleną Rigamonti utytułowaną dziennikarką i autorką książek, związaną obecnie z portalem Onet.pl
„Niewygodni. Mówią prawdę o wojnie” – to tytuł Pani książki, za sprawą której spotkaliśmy się tu – w Browarze Jedlinka. Kiedy narodził się pomysł na tą publikację? Kim są bohaterowie owych historii, tytułowi „niewygodni”?
To jest szesnastu bohaterów, każdy z nich przeżył wojnę. Każdy II Wojnę Światową przeżył w innej sytuacji. Ma inne wspomnienia, opowiada o wojnie ze swojej perspektywy. To są ludzie, a nie statystyki. To są historie, a nie strategie. To są osobiste przeżycia i osobiste traumy, a nie historie z podręczników. To są kobiety i mężczyźni, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim. Dwa, trzy lata wojny w Getcie Warszawskim, z którego zostali wyprowadzeni. Uratowani i wywiezieni. To są ludzie, którzy spotykają się ze mną i w pełni opowiedzieli swoją historię. Miałam takie wrażenie, że oni czekali na mnie. Nie na mnie – Magdalenę Rigamonti, tylko na kogoś, kto przyjdzie i wysłucha. Wielu z nich swoje historie opowiadało już wcześniej, jak Ada Willenberg, która swoją historię przedstawiała tysiące razy. Powstała o niej książka, przywiozła do Polski kilkadziesiąt wycieczek młodzieży z Izraela. Zawsze opowiadała swoją historię z Getta Warszawskiego i tego, co tam się wydarzyło w jej życiu i życiu jej męża – Samuela Willenberga. Natomiast miałam takie wrażenie, że rozmawiając ze mną, kilkakrotnie mówiła, a tego to jeszcze nikomu nie powiedziałam. Tak również było z innymi moimi bohaterami. Ta książka ukazała się już w czasie wojny w Ukrainie i okazało się, że te moje historie z II wojny światowej w zasadzie niczym nie różnią się od tych, które przeżywają ludzie w Ukrainie.
W swoich publikacjach podejmuje pani różnorodną tematykę: śmierci, wojny, ale i medycyny estetycznej. Skąd taki wachlarz zainteresowań?
Z 10 lat temu zafascynowała mnie wielka popularność medycyny estetycznej. Pamiętam, jak dzięki prof. Romualdowi Dębskiemu i prof. Marzenie Dębskiej, z którymi pisałam książkę „Jak powstaje człowiek” poznałam dra Krzysztofa Gojdzia – lekarza medycyny estetycznej. Zafascynowały mnie nie same zabiegi, jak sobie ktoś coś prostuje, podciąga czy wypełnia, czy dlaczego to robią i czy poprawiają sobie tym swoje życie. No, ale tym tematem zajmowałam się już dość dawno. Jestem dziennikarką, zajmuję się różnymi tematami. Ostatnio traumą i wojną. Wojna w Ukrainie, rozmawiam z Ukraińcami, żołnierzami czy kapelanem walczącym w Ukrainie i z ludźmi, którzy uciekli przed wojną.
Na swoim koncie ma Pani wiele nagród, m.in. Grand Press w kategorii Wywiad. To Pani ulubiona forma dziennikarska?
Tak – oczywiście, w tej książce też są same wywiady. Od małego lubiłam rozmawiać. Pytać, dowiadywać się, uczyć się.
Radio, prasa, telewizja, Internet, a może właśnie książka? Co Pani zdaniem jest obecnie „na topie”, ma największą siłę oddziaływania na odbiorcę?
Te wieszczenia, że prasa się kończy, że dziennikarstwo umiera są przedwczesne. Ludzie chcą czytać, chcą wiedzy, chcą informacji. Przeżywamy przecież teraz boom jeśli chodzi o filmy dokumentalne, o literaturę faktu. Pracuję w Onecie, a więc w Internecie i publikuję tam długaśne wywiady, które mają wielu czytelników. Mogę sprawdzić, ile czasu czytelnik spędza z tymi tekstami i okazuje się, że często spędza bardzo długo. Czasem nawet napisze do mnie mail z komentarzem. Myślę, że prasowe teksty, te pisane ciągle mają się świetnie. To muśnięcie wideo nadal jest i będzie bo od dawna mamy telewizję, Youtube. Ja też w „Onecie” robię takie 25- minutowe rozmowy wideo i okazuje się, że mam widzów. Że chcą posłuchać Oksany Zabużko – najwybitniejszej ukraińskiej pisarki, która mówi o wojnie ze swojej perspektywy intelektualistki, pisarki znającej historię i mocno zaangażowanej społecznie i politycznie w Ukrainę.
26 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Własności Intelektualnej. Czy w Polsce ta własność intelektualna jest dobrze chroniona?
Z roku na rok stajemy się coraz bardziej obywatelami, mamy coraz większą świadomość własności intelektualnej. Oczywiście „okazja czyni złodzieja”. Jednak, jeśli ktoś kradnie moją książkę czy tekst, który jest dostępny za Paywallem, to ten złodziej powinien być ukarany. Tekst, czy książka – to z punktu widzenia prawa takie same produkty, jak perfumy czy buty. Z drugiej strony pamiętajmy, że jesteśmy społeczeństwem na dorobku obywatelskim. Rozmawiam dużo z młodzieżą o własności intelektualnej, o tym, jak ją trzeba chronić.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Paweł Szpur